piątek, 19 września 2008

MGMT - Oracular Spectacular (2008)


Doszłam do wniosku, że nie może być tak, że już po 1 poście porzucę tą stronę. Co jak co, ale aż tak drastycznie być po prostu nie może.

Nie będę znowu katować Depeszów i tak patrzę, szukam i zastanawiam się o czym by tu tym razem napisać. I wiem! MGMT.

Nagrali dopiero 1 album, a ich popularność na zachodzie jest już ogromna. W Polsce raczej ciężko jest się przebić tego typu graniu. Dominuje u nas metal i popowe papki. Jednak MGMT zdobywa coraz to więcej zwolenników nie tylko w ortodoksyjnych grupach indie snobów. I bardzo dobrze, bo Oracular Spectacular to jedna z najlepszych płyt tego roku.

Dwójka jeszcze w zasadzie nastolatków :) zabiera nas do swojego magicznego i odjechanego świata wyobraźni, która napotyka czasem mur w postaci rzeczywistości. Ich image, teledyski i ogólnie wszystko jest utrzymane w klimatach hipisowsko-indiańskich. Intrygująca okładka (ze wszystkich stron) i świetna kartka w środku opakowania z tekstami to jedne z zalet oprawy i wizulanych elementów. Może nie będę opisywać każdej piosenki po kolei, bo znowu zrobi się za długo :) Ale trzeba wymienić i wspomnieć o paru.

Time to Pretend to opowieść o współczesnych celebrities i ich bezsensownym życiu oraz powtarzających się schematach zostania slawnym. O tytułowym 'udawaniu'. Sami Ben Goldwasser i Andrew VanWyngarden nazwali ten utwór swoim hymnem. Miejmy nadzieję, że nie podzielą losu innych znajomych po fachu. 

Podoba mi się jeszcze Pieces of What, Weekend Warriors czy The Handshake. Po kilkudziesięciu przesłuchaniach całości jedynie troche denerwuje mnie The Youth, ale to nadal bardzo dobra piosenka. Albo nie, zmieniam zdanie - przesłanie tego utworu jest za mądre, aby wymieniać ją jako odstajacą od reszty.

MGMT przybiera pozycję obserwatorów i komentatorów rzeczywistości. Przemawiają głosem milionów młodych ludzi, którym po prostu nie odpowiada to co widzą. Młodość się zmienia, zmianiają się marzenia - MGMT to dobrze wiedzą, a na dodatek potrafią pięknie w formie piosenki nam przekazać.

Chyba nie potrafię wydusić z siebie nic na temat ich muzyki. Tego po prostu trzeba posłuchać. MGMT to taki symboliczny przykład nowej (? czyżby) rewolucji w USA. Duch psychodelii lat 60. przepuszczony przez sito współczesności. Mało jednak który zespół ma w sobie tyle siły, energii, radości i pomysłów co to trio (licząc pana Richardsona pomagającego na koncertach). 

Jestem fanką MGMT i nie mogę się doczekać kolejnego albumu. Oby Oracular Spectacular nie był tylko jednorazowym wybrykiem. I na dodatek juz chyba zawsze ta płyta będzie mi przypominać o wakacjach...

-download-

4 komentarze:

Patys pisze...

No płytka świetna, nie da się ukryć. A ja tak od siebie dodam, że kiedy zaczynałem słuchać Oracular Spectacular, to byłem całkowicie pewien ze to dziewczyna śpiewa... ^^

A chyba największy hit na tej płycie, Kids, pojawił się na jednej z pierwszych EP-ek MGMT, o nazwie "We (don't) care". Dodam, że ta EP-ka jest z 2003 roku... I teraz wszyscy się jarają "hitem" sprzed 5 lat, buahah. :D

Revenga pisze...

Lepiej późno niż później i lepiej później niż wcale ;)

MGMT mnie powaliło z nóg. Są świetni.
Teraz jakaś nowa EPka wyszła? Coś mi sie tak rzuciło w oczy, ale olałam. Wiesz cos o tym?

Patys pisze...

Hm, wlasciwie to nie. Nigdzie nie widzialem, nawet na rymie wzmianki nie ma.

Revenga pisze...

Hm, czyżby po blogach klamali? Trzeba będzie się rozglądnąć...
Może ktoś sam stworzył ;)